W styczniu tego roku podjęłam miesięczne wyzwanie polegające na przejściu na dietę roślinną ("veganuary"). Tak się jednak złożyło, że mamy koniec lutego, a ja kontynuuję to wyzwanie i póki co dobrze mi z tym. Oczywiście wiąże się to z różnymi wyzwaniami, np. poszukiwaniem nowych przepisów, zmianą nawyków zakupowych, znalezieniem nowych miejsc do "zjedzenia na mieście" itd. W początkowej fazie słodycze zupełnie zniknęły z mojej diety. Nie było to moim zamiarem, ale ponieważ nie chciało mi się czytać składów ani szukać wegańskich cukierni, przestałam jeść słodkie rzeczy. Zmieniło się to teraz, kiedy w sklepie dostrzegłam wegańską margarynę Kasię z przepisem na wegańską szarlotkę. Prostą, bez wyszukanych składników i jak się okazało po upieczeniu - przepyszną. To obok naleśników moje największe zdziwienie jeżeli chodzi o kwestię braku różnicy w wersji "z" i "bez" jajek. Poniższą szarlotkę polecam zarówno weganom jak i nie-weganom, jest cudowna!